Dotykam połaci śniegu - drżą mi dłonie. Szukam w nim śladów
Wojny, przepraw, ucieczek, ale jest tylko biała, blada, nietknięta
Przestrzeń. Po powiekami skrzą się okna domów, jak świetliki
W noc świętojańską, bajkowe i nierealne.
Ten śnieg prowadzi donikąd, mówię, prawie płacząc. Wiatr
Rozsuwa przede mną cienkie kotary zamieci, prószy coraz więcej,
Jest coraz bardziej nietknięty, ten śnieg, nie ma na nim żadnych śladów,
Znaków, blizn.
No comments:
Post a Comment