PRZEBUDZENIE
Nauczyłam się rozpoznawać migdały w łódce twardych łusek. Noce bywały
upalne zimą. Mały dom
jak serce. Biło
po neapolitańsku na przedmieściach Rzymu.
Gdy spadł śnieg ogłoszono nowy cud. Ale tym razem
Bez nowej bazyliki i dziecka ze snów. Tylko
zamknięte drogi i cyprysy zdziwione sukniami w egzotycznej bieli. Uśpione
komary. Śmiech Włoszek i gest
który oznacza tyle co usta wygięte. W grymas.
Pod drzewem figowym oczekują tu wiosny. Wzywają
Madonny która płacze czasami. Niepocieszana
nigdy tak śpiewnie jak tęczowe krzyże w leśnych alejach. Cień
figi nie ma nic wspólnego z małym brzozowym urokiem. Salwatyckie pomarańcze
smakowały tylko cukrem. Zazwyczaj okiennice
kradną trzy godziny dnia. Fortepian brzmi jakoś
Fałszywie. Gitary wino i makaron
i makaron. I makaron.
Sny bywają jasne jak włosy Piastów. Oczy błękitnieją
Od łez a usta czernieją od całowania woreczka ziemi obiecanej. Dłonie
Zanurzam po łokieć. Kanaan
owoców wielkich jak upiory. Mała Miriam wciąż jednak śpiewa
psalmy we własnym języku.
2 comments:
pewno że jest :)
piękny starym pięknem
Post a Comment